Jak „Wielka Pardubicka”
Być może porównanie nie każdemu wyda się trafne, ale dzisiejszy długi i trudny dystans – w upale i „atakujących” muchach – był napewno dla nas sprawdzianem i lekcją pokory. Pierwszy etap to jazda do Sycyna gdzie przed szkołą zaparkowaliśmy samochody i po rozgrzewce wyruszyliśmy w trasę.
Wyrównana (a raczej przeorana)nawierzchnia leśnych dróg i susza spowodowały utrudnienie polegające na „brodzeniu” w piasku. I choć drogi naszego marszu zmieniały się - od piaszczystych przez aleje pośród sosen, świerków i brzóz do utwardzonych (asfaltowych) - to nie dało się przejść obojętnie widząc potęgę roślinności,słysząc odgłosy lasu i wdychając oszałamiające zapachy. Zawsze robi na nas wrażenie to naturalne piękno a dzisiaj mieliśmy tego ogromne ilości.
Tak więc idąc (i brodząc) dotarliśmy do Jaryszewa na lotnisko – miejsce parkowania samolotu wykorzystywanego do oprysków lasów, pól i bardzo przydatnego w akcjach gaszenia pożarów w lesie. Rozmowa z pilotem przybliżyła nam zakres działań i problemy z tym związane.
Dalszą część trasy przez teren lotniska (wyjątkowo udostępniony tylko nam) pokonaliśmy wśród wysokich traw. Po przejściu „płyty” lotniska dotarliśmy do miejsc pamięci, gdzie spoczywają ofiary okrucieństwa lat 1939 – 1945. Choć i okres powojenny niejedną tajemnicę tych tragicznych miejsc kryje…
Zmęczeni – ale szczęśliwi – z dumą oznajmiamy, że pokonaliśmy 18 km!
red. KaJa