Ustawa „łańcuchowa” – psy wolne, polityka na smyczy?

Nowe przepisy mają zakończyć erę psów na łańcuchach. Ale zamiast wspólnej radości z poprawy losu zwierząt, dostaliśmy kolejną polityczną bitwę – i to taką, w której psy stały się narzędziem propagandy.
Jak głosowano?
Za ustawą „łańcuchową” zagłosowało 280 posłów, przeciw było 105, a 30 wstrzymało się od głosu. Poparły ją Koalicja Obywatelska, Lewica, Polska 2050 i PSL. Część PiS – w tym Jarosław Kaczyński – także była „za”, ale większość klubu, podobnie jak Konfederacja i Republikanie, głosowała przeciw.
Tak podzielony wynik głosowania pokazuje, że nawet w sprawie, która mogłaby łączyć, polityka wciąż dzieli.
Symbol zwycięstwa czy polityczna gra?
To tak, jakby zdjąć psu obrożę i powiedzieć: od dziś wolność. Rządzący przekonują, że to historyczna reforma, która położy kres obrazkom psów uwiązanych przy budzie. Nowe prawo ma być symbolem walki z okrucieństwem wobec zwierząt.
Ale czy wystarczy wpisać zakaz do ustawy, by rzeczywiście odmienić psie życie?
Propaganda na czterech łapach
Tu zaczyna się polityka nie najwyższych lotów. W projekcie, obok głośnego i medialnego zakazu łańcuchów, dorzucono dodatkowe zapisy – choćby dotyczące metrażu kojców. W efekcie każdy, kto krytykuje te regulacje, natychmiast wrzucany jest do worka „obrońców łańcuchów”. To skuteczna, ale groźna gra: zamiast wspólnoty i porozumienia, mamy kolejne podziały.
Czy naprawdę musimy wybierać między troską o psy a rozsądkiem w stanowieniu prawa?
Polityczne deklaracje i kampania
Warto przypomnieć, że temat „ustawy łańcuchowej” pojawiał się już w kampaniach wyborczych. Karol Nawrocki, kandydat na prezydenta, obiecywał: „Nie dla ustawy łańcuchowej, nie dla Zielonego Ładu, polska wieś ma swoje prawa”. Hasła te do dziś widnieją na jego stronie wyborczej.
Dziś opozycja przekonuje, że uchwalona ustawa to nic innego jak „przykład propagandy” – nośny temat (psy na łańcuchach) stał się przykrywką do dorzucenia dodatkowych regulacji o kojcach i metrażu.
Głos Konfederacji
Poseł Witold Tumanowicz z Konfederacji mówił wprost:
– Nie jesteśmy przeciw zakazowi łańcuchów, ale sprzeciwiamy się przeregulowaniu prawa. Takie przepisy mogą zniechęcić Polaków do trzymania psów, a nawet utrudnić adopcje ze schronisk.
Cały klub głosował przeciw, argumentując, że intencje są dobre, ale wykonanie – pełne absurdów.
Argumenty krytyków
Opozycja i część rolników wskazują na praktyczne bariery:
-
koszty – duże kojce (10–20 m²) to dla wielu gospodarstw spore wydatki;
-
egzekwowanie prawa – kto i jak będzie sprawdzał, czy pies ma zapewniony codzienny ruch?;
-
rozszerzenie przepisów – zamiast prostego zakazu łańcuchów pojawiły się dodatkowe regulacje.
Wiceminister Michał Kołodziejczak nazwał ustawę „stekiem bzdur” i „piątką dla zwierząt bis”. Poseł Konfederacji Witold Tumanowicz dodawał, że przepisy mogą zniechęcić ludzi do posiadania psów i utrudnić adopcje ze schronisk.
Najważniejsze zmiany
-
Zakaz łańcuchów – psy nie mogą być stale uwiązane.
-
Kojce – minimalna powierzchnia od 10 m² do 20 m², w zależności od wagi psa.
-
Codzienny ruch – obowiązek wypuszczania psa z kojca, z uwięzi.
-
Wyłączenia – psy służbowe i schroniskowe poza regulacjami.
-
Wejście w życie – po 12 miesiącach.
Nierówne standardy?
Najwięcej pytań budzi wyłączenie schronisk z przepisów. Z jednej strony chroni to przed paraliżem i kosztami, z drugiej – rodzi poczucie niesprawiedliwości. Organizacje prozwierzęce alarmują: skoro prywatny właściciel ma zapewnić psu przestrzeń i ruch, dlaczego inne standardy mają obowiązywać w schroniskach?
Co dalej?
Ustawa dopiero wejdzie w życie, a już wywołała polityczną burzę. Rząd mówi o triumfie, opozycja o absurdach. Prawdziwy sprawdzian przyjdzie dopiero wtedy, gdy pierwsze kontrole pokażą, czy przepisy naprawdę zmieniają życie psów.
Politycy po raz kolejny sięgnęli jednak po emocjonalny, medialny temat, by zbudować własną narrację. Każdy krytyk nowych regulacji automatycznie staje – w oczach rządzących – po stronie „obrońców łańcuchów”. To wygodna, ale fałszywa rama, która zamiast wspólnoty tworzy kolejne podziały.
Dziś pewne jest jedno – psy rzeczywiście mają zyskać więcej wolności, ale społeczeństwo dostaje w zamian kolejny powód do sporów. Zamiast wspólnej troski o zwierzęta zostajemy z polityką uwięzioną w propagandzie.