Rynek pracy dawniej i dziś
Jeżeli porównamy ogłoszenia z ofertami pracy w dzisiejszych czasach z dawnymi anonsami sprzed dziesięciu, piętnastu lub dwudziestu lat – jakie wnioski się nam nasuną? Czy zauważamy jakieś szczególnie ciekawe różnice? Na co zwracali uwagę pracodawcy kiedyś? Co się w tej dziedzinie zmieniło? Niniejszy artykuł będzie odpowiedzią na powyższe pytania.
Przekrój fachmistrzów
Zacznijmy od tego, że dawny rynek pracy tworzyli prawdziwi rzemieślnicy, specjaliści w swoim fachu. Aktualnie mało kto może się poszczycić pracą zgodną z jego kierunkowym wykształceniem. Wśród ogłoszeń o pracę natrafiamy głównie na sprzedawców, kierowców, handlowców i roznosicieli ulotek. W związku z tym, że w ciągu ostatnich dwudziestu lat poziom informatyzacji społeczeństwa bardzo dynamicznie się rozwinął, nie dziwi nas kompletnie fakt, że dawniej wśród wymaganych kwalifikacji nie było nawet jednej wzmianki na temat umiejętności komputera, a praca biurowa ograniczała się do umiejętności pisania na maszynie.
Współczesna droga kariery – od „Cleaning Staff” do CEO
Kolejna rzecz, która szczególnie mocno rzuca nam się w oczy, gdy przeglądamy aktualne ogłoszenia z ofertami pracy, to nazewnictwo poszczególnych stanowisk. Podczas gdy dawniej poszukiwano dyrektorów, prezesów, managerów, trenerów personalnych, kierowników działu, brygadzistów itp., aktualnie jest to coraz rzadsze zjawisko. Dawny „księgowy” to obecnie już „Accountant”, „kierownik biura” to „Office Manager”, trener osobisty to „Coach” lub „Trainer”, a prezes – CEO (czyli: Chief Executive Officer). Najciekawszą zaś metamorfozę przeszedł personel odpowiedzialny za sprzątanie w biurach. Od pospolitej „sprzątaczki”, poprzez „konserwatora powierzchni płaskich” – aktualnie jest to „Cleaning Staff”. Taką przemianę zawdzięczamy modzie „zza wielkiej wody” – śladem zagranicznych, wielkich korporacji.
Nie matura, lecz chęć szczera?
Rozmawiając z przedstawicielami starszego pokolenia zauważymy, jak ogromne znaczenie miała w tamtych czasach edukacja. Posiadanie matury było czymś wielkim, a co dopiero ukończone studia wyższe! Nic dziwnego, w tamtych latach dobre wykształcenie było gwarancją dobrze płatnej pracy. Brzmi znajomo? Kompletnie nie. W dzisiejszych czasach bowiem edukacja ma coraz mniejsze znaczenie. Owszem, wielu pracodawców nadal wymaga od kandydatów wyższego wykształcenia, najlepiej jeszcze w kierunku zgodnym z profilem branżowym przedsiębiorstwa. Jednak nie zawsze się tym kieruje podczas wyboru danej osoby na pracownika swojej firmy. Aktualnie najbardziej liczy się tzw. inteligencja emocjonalna oraz umiejętność krytycznego myślenia. Ważny jest również, rzecz jasna, zapał do pracy oraz otwarty, chłonny umysł. Współczesny pracodawca wychodzi z założenia, że człowiek wszystkiego, co potrzebne nauczy się na szkoleniach. Eksperci badający zjawiska zachodzące na rynku pracy twierdzą jednogłośnie – w ciągu najbliższych kilku lat stopień naukowy oraz ukończone szkoły kompletnie przestaną się liczyć. Zaostrzą się za to inne kryteria naboru.