Czy PiS znów będzie „badał” katastrofę smoleńską?
Ale ani PiSowskim radykałom ani prezesowi, ani ludowi pisowskiemu – temu najciemniejszemu z ciemnych – to nie przeszkadza. On wszystko kupi, a Kaczyński użyje każdego narzędzia żeby rozgrzać go do czerwoności. Po ośmiu latach rządów i możliwości zbadania tej katastrofy. Obrzydliwość.
W tej kadencji nie warto być posłem PiS – powiedział memu znajomemu jeden z byłych ministrów tego ugrupowania. Dlaczego? Bo – jego zdaniem – PiS pokaże teraz co to znaczy być opozycją totalną naprawdę. I ktoś, kto choć w małym fragmencie, chciałby być politykiem umiarkowanym, będzie musiał tej totalności dać twarz. Powtarzam – to nie jest moja opinia, to jest opinia jednego z byłych, ważnych ministrów PiS. Na czym będzie polegała ta totalność?
Otóż kiedy PiS stawiał za każdym razem na totalną opozycyjność i na radykalizm, to za każdym razem wracał do „badania” katastrofy smoleńskiej. Do „szukania prawdy” w tej sprawie. Tak było choćby w roku 2010, gdy Jarosław Kaczyński niemal otarł się o prezydenturę.
I moim zdaniem tak będzie i tym razem. PiS znowu będzie oskarżał Donalda Tuska o współpracę z Putinem w tej sprawie. Oczywiście. Logicznym paradoksem będzie to, że mając władzę przez 8 lat, w tej sprawie nic nie ustalił. Mając przez ten czas w ręku wszystkie służby, jest w tej sprawie dokładnie w tym samym miejscu co w roku 2015.
Ale ani PiSowskim radykałom ani prezesowi, ani ludowi pisowskiemu – temu najciemniejszemu z ciemnych – to nie przeszkadza. On wszystko kupi, a Kaczyński użyje każdego narzędzia żeby rozgrzać go do czerwoności. Po ośmiu latach rządów i możliwości zbadania tej katastrofy. Obrzydliwość. Ale obrzydliwość do której prezes już nas przyzwyczaił.
Jan Filip Libicki
fot. P. Łysakowski