Czy PiS chce nam zmienić ordynację wyborczą do Sejmu?

Na Salonie24 pokazała się wczoraj informacja o prawdopodobniej debaronnizacji w PiS. Generalnie chodzi o to - taki jest sens tej publikacji – że ma to zapobiec wewnętrznym kłopotem w partii i doprowadzić do jej deoligarchiizacji. 

Być może tak jest, ale uważam, że to jest tej zmiany cel drugorzędny. Pierwszorzędny cel jest inny, A być może są to dwa cele. 

Pierwszy cel to namieszanie w opozycji. Bo ordynacja proporcjonalna w 100 okręgach wyborczych, w których przeciętnie można zdobyć 4 do 5 mandatów, działa trochę tak, jak ordynacja większościowa. Doprowadza do sytuacji, że albo z jednej strony mamy PiS, a po stronie opozycji kilka podmiotów, albo powtarzamy sytuację Koalicji Europejskiej z roku 2019, czyli opozycja ma jedną listę, ale tak ideowo różnorodną, że ta jej ideowa pstrokatość staje się dla PiSu głównym tematem kampanii wyborczej. A niech jeszcze w tej kampanii zdarzy się jakaś wypowiedź, jak ta Pawła Rabieja o adopcji dzieci przez pary jednopłciowe i telewizja Jacka Kurskiego ma już plan kampanii ułożony. 

Tak więc uważam, że ta wewnętrzna zmiana organizacji struktur PiSu jest tak naprawdę przygotowaniem do takiej zmiany ordynacji wyborczej, która zwiększy szanse partii Kaczyńskiego na utrzymanie władzy. 

Jest jeszcze tej operacji cel drugi. Pomniejszy. Oto mówimy Pawłowi Kukizowi tak: co prawda nie możemy zmienić ordynacji na jednomandatową, bo na to nie pozwala nam konstytucja – mówię oczywiście o ordynacji sejmowej – ale przynajmniej się do tego przygotowujemy. Przygotowujemy się najpierw przez przygotowanie do tego naszej partii. 

Tak więc to jest główny cel. Zmiany w strukturze PiS to preludium do takiej zmiany ordynacji wyborczej do Sejmu, żeby przy spadających notowaniach rządzących, była ona dla partii Kaczyńskiego korzystniejsza.  

                                                                                                            Jan Filip Libicki